April 19, 2017

What to do, when you know yourself and you know that you will be stress?




Jakkolwiek beznadziejny tytuł jest. I nie ważne, że zrymowałam coś w połowie po angielsku w połowie po polsku.
Dzisiaj postanowiłam się nie stresować, czyli kolokwialnie mówiąc - mieć wyjebane.

Wczoraj, uwaga, po raz pierwszy w życiu byłam na siłowni. Boli mnie tak cholernie wszystko dzisiaj, że zanim się podniosę z pozycji leżącej do siedzącej, oczywiście się musze nabluzgać.
Może to mi pomaga jednocześnie nie myśleć o tym, że jutro czysto teoretycznie czeka mnie fest stresujący moment w ciągu dnia.
I po raz pierwszy zadziałało rozpraszanie myśli.
Mam jutro rozmowę o pracę, dokładnie tam, gdzie sobie ostatnio upatrzyłam, ale zasmucił mnie brak miejsc, czy raczej nieaktualna oferta pracy. Dzisiaj, znalazłam na innej stronie, to samo ogłoszenie. Zarejestrowałam się szybciochem, wysłałam CV z nadzieją, że odezwą się w ciągu kilku dni, a tu minęło zaledwie dziesięć minut i pojawił się telefon z pytaniem, czy dalej jestem zainteresowana pracą w tamtym miejscu, że zapraszają mnie na Interview.
Co mnie nauczył ostatni rok?
Nie stresować się, bo wtedy zawsze gdzieś się trzasnę czy cokolwiek. Rozmowę mam po 11 w południe, więc z domu wyruszam maksymalnie o 10. Czeka mnie godzinna jazda autobusem - ale jak to wszędzie, albo właściwie na wyspach, ten środek transportu jest tańszy. Zamiast wydać trzy funty w jedną stronę, zapłacę jedyne 1,50.
W każdym razie, obecnie boli mnie żołądek - ciężko strawne jedzenie, które zrobiłam na obiad. Meksykański bajzel, czyli pseudo burrito mieszane z chilli con carne. Mój facet wybył, więc leżę plackiem, z moim laptopem na brzuchu. Mam otwarty word, w którym o dziwo zapisałam już jedną stronę A4 (co jak na mnie i jeden wieczór to połowa sukcesu już!), miętowa herbatka z czarnym bzem, w ulubionym kubku obok oraz na laptopie mojego faceta, ładujące się Słodkie Kłamstewka - ostatni, finałowy sezon.

Mam postanowienie późnonoworoczne. (pisownia bez spacji specjalnie zachowana)
Dokończyć jedną z historii, które naprawdę miały potencjał.
Trochę tych niedokończonych spraw było, ale trafiłam na jedną z tych, które miały znacznie więcej potencjału niż pozostałe. Po przeczytaniu wszystkiego, posłałam samej sobie ukłon, bo jak na coś, co pisane było trzy lata temu, jest w całkiem dobrej formie. I składniowo i w ogóle. Zobaczymy, gdzie mnie nogi poniosą, bo ogólny zamysł fabuły pamiętam. Tak samo jak pi razy drzwi co miało być w kolejnym rozdziale. Natomiast w innej, lecz dość istotnej kwestii, mój mózg ma tornado, a myśli zmieniają się jak w kalejdoskopie. Zobaczymy co mi z tej burzy wyjdzie i jak daleko mnie to zaprowadzi. Od czegoś trzeba zacząć, prawda?

#nostress

3 comments:

  1. Widzisz, jak się człowiek uprze i przestanie mieć dołujące podejście do życia, to coś się zaczyna dziać. Powiem szczerze - właśnie siedzę w pokoju i w kuchni mój szanowny tatku wymiotuje, więc kolejny raz przysięgam sobie, że te jebane trzy miesiące i wypierdalam stąd w pizdu (a jemu dobrze, kurwa, tak. Co z tym, że nie powinnam to pisać, najwyżej usunę później ten komentarz, ale jestem sfrustrowana). Powiedz mi, kurwa, co ja tu robię?
    Nieważne, nie będę tego roztrząsać. Chciałam zauważyć kilka błędów, ale to też nieistotne. Grunt, że idziemy w dobrym kierunku i chciałabym, żeby każda z nas była tak naprawdę szczęśliwa ze swojego życia i żeby była z niego dumna. Chciałabym, żeby nasze projekty weszły w życie i wiesz co? Z dnia na dzień coraz bardziej się upewniam, że będzie dobrze, a wiara ponoć zawsze jest najważniejsza, bo to od niej się zaczyna, czyż nie? No.
    Kocham!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Chciałam powiedzieć, że na tym blogu, te błędy mnie tak... dokończ zdanie sama.
      Ja wiem, że wiara i nadzieja i to całe pozytywne myślenie zawsze przynosi efekty i dzieje się po tym coś dobrego. Czasem tylko wiesz, jest ciężko takie myślenie ogarnąć. U mnie pozytywnego myślenia niewiele przybyło w ostatnich kilku dniach, ale wyjątkowo się uparłam na tę prace i coś czuję w kościach, że znowu dostanę to, co chcę.
      Ale nie mniej, też wierzę w to, że wszystkie nasze projekty wejdą w życie i na starość skończymy jak takie damy. Z takimi mieszkaniami/domami jak chcemy, szafą taką jaką chcemy i po czterdziestce będziemy wyglądać młodziej niż w wieku trzydziestu lat.
      Też Cię kocham i dziękuję Ci, obwarzanku. Za wiarę we mnie. ♥

      Delete